user napisał(a):Kalo jest jak Stan Tymiński i jego czarna teczka. Kalo też ma swoją "czarną teczkę" wypełnioną kosmitami, zdjęciami i dowodami z nowodworskiej katastrofy, ale ich nie ujawni. Katastrofa się wydarzyła, bo tak mówi Kalo i jego tajemniczy świadkowie. Kalo został zobowiązany pod karą braku drugiego śniadania do nieujawniania tych dowodów. Pod tym warunkiem został dopuszczony do wielkiej "Zmowy Milczenia" na temat mitycznej katastrofy. "Czarna Teczka Nowodworskiej Katastrofy" zostanie ujawniona dopiero 300 lat po śmierci Kalo, razem z wyjaśnieniem katastrofy tunguskiej, katastrofy smoleńskiej" i katastrofy UFO w Roswell.
User,może byś przestał obrażać.A jeśli chcesz wiedzieć,jak władze tuszowały takie wydarzenia,to kup sobie książkę"Zatajone katastrofy PRL",autorstwa Przemysława Semczuka,dziennikarza "Newsweeka".Publikacja ta nie kosztuje dużo,bo zaledwie 5,99 pln.Autor opisuje w niej szereg katastrof z różnych lat PRL-u,i to jak były zatajane.A co do dowodów,to pozwól,że zacytuję relację żywego świadka tamtej tragedii,mojej własnej mamy,która to aż nad to dobrze pamięta.Muszę jeszcze poprawić pomyłkę z poprzedniego mojego postu,w którym błędnie określiłem wiek mamy w tamtym czasie.Mama miała niespełna osiem lat wtedy.Oto jej relacja z tamtego dnia:"Był wieczór,około godziny 21:00 chyba,gdy usłyszeliśmy ogromny huk, od strony "Księżej Góry",a chwilę potem ujżeliśmy łunę pożaru w tamtej stronie.Ojciec powiedział,do nas -zostańcie tu,a my z mamą pójdziemy.Oboje,co prędzej ruszyli w kierunku pożaru.Jak się okazało,nastąpiło czołowe zderzenie dwu pociągów pospiesznych.Resztę znam z opowieści rodziców.Oboje wrócili dopiero około czwartej rano,zmęczeni i umorusani.Okazało się ,że oni i nasi ówcześni sąsiedzi wzięli jako pierwsi udział w akcji ratunkowej.Ojciec wydobywał rannych z rozbitych wagonów,mama pomagała opatrywać.Pożar wybuchł w skutek zniszczenia palenisk w obu parowozach i rozsypania opału z ich tendrów.Mówił mi tata,że tam wszystko wokół płonęło,obie lokomotywy ,część wagonów i nastawnia,na którą wpadł jeden z parowozów odrzucony siłą zderzenia.Według jego słów,wielu ludzi spłonęło,uwięzionych w rozbitych wagonach.Z jednego z parowozów wydobyto jeszcze żywych:maszynistę i pomocnika,niestety byli tak poparzeni i ranni ,że zmarli obaj tego samego dnia.Pamiętam syreny alarmowe w mieście ,tuż po wypadku i sygnały karetek,które jezdziły jak oszalałe,do szpitala i z powrotem.Rannych przewożono do naszego szpitala, oraz do stolicy.Co gorsza,część ludzi którzy się pojawili na miejscu jeszcze przed ratownikami,przybiegła nie po to,by ratować,ale by rabować,pamiętam,jak mi mówił tata, jak sam przyłapał jednego takiego typa,który próbował okraść żywego jeszcze,rannego człowieka,Najpierw mu przyłożył,a potem oddał milicji.Z jego relacji wiem,że zatrzymano tam kilka osób,które rabowały mienie pasażerów.Nie wiem ilu było zabitych i ilu rannych,wiem tylko,że było bardzo dużo ofiar.Na miejscu katastrofy byłam z rodzicami na drugi dzień, już po zakończeniu akcji ratowniczej,do dziś pamiętam, te poskręcane,wypalone wagony,leżące niektóre jeden na drugim,dwa leżały obok nasypu.Pamiętam też wrak parowozu leżący w zgliszczach budynku nastawni.Na miejscu wciąż jeszcze była milicja,która zabezpieczała to miejscce,oraz bagaże pozostałe w ocalałych wagonach.Jeszcze po tragedii na miejsce zlatywali się szabrownicy.Na moich oczach milicja zatrzymała czterech.Pamiętam,jak się jeden z nich rzucał i dostał od milicjanta pałą.Ojciec krzyknął do milicjanta:"dołóżcie mu tam jeszcze złodziejowi,żeby mu się odechciało".Bagaże z ocalałych wagonów były ładowane do samochodów MO i przewożone do komendy na Słowackiego.Z tego co,dowiedzieliśmy się pózniej,całą tragedię spowodował błąd nastawniczego,który również poniósł śmierć w tej katastrofie,przywalony ruinami nastawni i wrakiem parowozu.Podczas usuwania wraków i sprzątania po katastrofie,odnaleziono w runiach jego zwęglone szczątki.Jak się potem okazało,jeden z tych pociągów miał pierwotnie prowadzić w tym dniu,nasz ówczesny ,dziś już nieżyjący sąsiad,maszynista.Ze względu na narodziny dziecka,poprosił on o zamianę na ten kurs i zamiast niego pojechał kolega z tej samej lokomotywowni.Sąsiad potem ogromnie przeżywał tę tragedię,z jednej strony cieszył się,że żyje,z drugiej cierpiał z powodu śmierci przyjaciela,który,według jego słów,osierocił trójkę dzieci.Normalny ruch,po katastrofie,przywrócono po około tygodniu."Otóż, i cała relacja mojej mamy,to co widziała sama ,i to co wiedziała od swoich,dziś już nieżyjących rodziców,czyli moich dziadków,którzy ,jak widać z powyższego byli tam jako jedni z pierwszych i brali udział w akcji,podobnie jak wielu ludzi z naszej okolicy,którzy ruszyli z pomocą poszkodowanym.A wy nie wierzycie ,że taki koszmar mógł się w naszym mieście wydarzyć.Dodam tylko,że w tamtym czasie,a szczególnie w tych stalinowskich latach,takie wydarzenia były dla władzy ludowej po prostu nie wygodnie,dlatego robiono wszystko,by takie rzeczy zataić tak,by nikt nie znał całej prawdy,oraz by informacje nie wyciekały za granicę.