przez user » 28 Paź 2016, 10:45
Znana banderowska aktywistka Panchenko sama sieje wiatr i narzeka, że zbiera burzę. W tym wywiadzie prawie przytkała się z oburzenia, jak można było pokazać scenę święcenia noży i siekier, co wg niej nie miało miejsca. Pomijając fakt, że ofiarom rozprutym tymi nożami i zarąbanym siekierami faktycznie było obojętne, czy czynione to jest narzędziami poświęconymi czy nie, ona wie, że to nie miało miejsca. Skąd wie? Nie wiadomo, może jej dziadek akurat nie święcił. Przekłamuje słowa prof. Motyki, który nie powiedział, że "takich rzeczy nie było" tylko że "nie ma na to dowodów". Jakich dowodów oczekuje prof. Motyka? Nie wiadomo, bo nie wystarczają mu relacje ocalałych, którzy potwierdzają ten fakt.
Szczytem banderowskiego zakłamania w wykonaniu tej panienki jest zanegowanie, że nie wychwalali Hitlera i nie oczekiwali jego wojsk jak zbawienia. Ukraińcy kolaborowali z Hitlerem od pierwszego dnia wojny z ZSRR, a w zabijaniu Żydów byli tak gorliwi, że wpędzali w kompleksy zawodowych morderców z Einsatzgruppen. Jest to fakt, który negować może tylko ktoś, kto z lekcji historii wyniósł tylko datę bitwy pod Grunwaldem, 1140, czy jakoś tak.
Panie Hejmat, panienka Panchenko powinna zakończyć swój żałosny słowotok na "nienawidziłam Ukraińców", wtedy nie byłoby gróźb i jak pan to nazywasz "demonów". Ale dalszymi swoimi wynurzeniami jątrzy i przeinacza powszechnieć znane fakty, co wk#rwia wielu. A wśród tych wielu zawsze znajdzie się paru, którzy zechcą dać panience przyśpieszoną lekcję obiektywnej historii. I mi to szczerze mówiąc w tym wypadku nie przeszkadza.