przez ena » 09 Mar 2013, 23:05
Owszem macie rację. Ja poszłabym dalej. Zwłaszcza wobec osób popełniających przestępstwa gospodarcze, korupcyjne i kradzieże, które powodują, że przestępca lub jego rodzina wzbogaca się, szczególnie wobec państwa polskiego, ale nie tylko, uważam, że wymiar sprawiedliwości nie powinien stosować kar więzienia, a jedynie całkowity przepadek mienia na rzecz pokrzywdzonego. Po co mamy utrzymywać delikwentów? Niestety, znając realia, obawiam się, że może dochodzić do pomyłek sądowych, albo karane będą tylko tzw. „płotki”, a „rekiny”, jeśli podzielą się z kim trzeba nie będą karane w ogóle. Zgadzam się też z tezą, że pieniądze z kar powinny być zapisane w budżecie, jako nadwyżka budżetowa, a nie oczekiwany dochód. Co do bajek, to mogę powiedzieć z autopsji, że, niestety Mavgan, nie do końca masz rację. Niedawno policja, mimo iż nic się nie stało i miałam na to trzech świadków chciała mi „wlepić” mandat za to, że podobno, wymusiłam pierwszeństwo i wjechałam pod koła ich radiowozu. Przy czym nie doszło do żadnej kolizji, bo stałam na skrzyżowaniu, z którego mogłam zjechać (sygnalizatory za mną), gdybym miała wolną drogę. Radiowóz jechał ulicą poprzeczną, stanął na mojej wysokości, po czym przez uchyloną szybę kierowcy radiowozu ujrzeliśmy środkowy palec. Następnie skręcił w prawo, w ulicę którą ja jechałam. Kiedy okazało się, że miałam już wolną drogę, opuściłam skrzyżowanie i za skrzyżowaniem, znowu ujrzeliśmy rękę bez oznakowania („lizak”) wskazującą gdzie powinnam się zatrzymać. Kiedy zatrzymałam się i młody, wyglądający, jakby był jeszcze na szkółce policyjnej, policjant pojawił się przy moim samochodzie i usłyszeliśmy krzyk: „skąd panie jadą” i poproszę o dokumenty. Poprosiłam, żeby nie krzyczał na mnie i trochę poskutkowało. W efekcie próbował dać mi mandat 500 złotowy i 6 punktów karnych. Odpowiedziałam, że nie przyjmuję. Myśląc, że mnie przestraszy odpowiedział, że kieruje sprawę do sądu. Odpowiedziałam, że się zgadzam. W trakcie przesłuchania, na komendzie policji okazało się, że policjant pomylił miesiące zdarzenia. Zamiast grudnia, w zarzutach, wpisano wrzesień. Wnioskowałam wówczas o przesłuchanie moich trzech świadków. Po pewnym czasie otrzymałam wyrok zaoczny – mandat 100 zł. Okazało się, że jako świadek występował partner policjanta, który chciał dać mi mandat, a moi świadkowie w ogóle nie zostali przesłuchani. Początkowo chciałam apelować, ale kiedy zadzwoniłam do adwokata, to usłyszałam, że będzie bardzo ciężko uzyskać uniewinnienie całkowite, a wynajęcie adwokata będzie kosztowało mnie o wiele drożej niż wspomniane 100 zł. Dałam spokój. Czy mój przypadek nie jest potwierdzeniem, przynajmniej częściowym, tego co jest w artykule? Zresztą, niedawno, dowiedziałam się, co słyszą studenci prawa, którzy kończą studia: a teraz kochani zapomnijcie to co do tej pory się nauczyliście.
Owszem macie rację. Ja poszłabym dalej. Zwłaszcza wobec osób popełniających przestępstwa gospodarcze, korupcyjne i kradzieże, które powodują, że przestępca lub jego rodzina wzbogaca się, szczególnie wobec państwa polskiego, ale nie tylko, uważam, że wymiar sprawiedliwości nie powinien stosować kar więzienia, a jedynie całkowity przepadek mienia na rzecz pokrzywdzonego. Po co mamy utrzymywać delikwentów? Oczywiście po wcześniejszym, bezspornym udowodnieniu win. Zgadzam się też z tezą, że pieniądze z kar powinny być zapisane w budżecie, jako nadwyżka budżetowa, a nie oczekiwany dochód. Co do bajek, to mogę powiedzieć z autopsji, że, niestety Mavgan, nie do końca masz rację. Niedawno policja, mimo iż nic się nie stało i miałam na to trzech świadków chciała mi „wlepić” mandat za to, że podobno, wymusiłam pierwszeństwo i wjechałam pod koła ich radiowozu. Przy czym nie doszło do żadnej kolizji, bo stałam na skrzyżowaniu, z którego mogłam zjechać (sygnalizatory za mną), gdybym miała wolną drogę. Radiowóz jechał ulicą poprzeczną, stanął na mojej wysokości, po czym przez uchyloną szybę kierowcy radiowozu ujrzeliśmy środkowy palec. Następnie skręcił w prawo, w ulicę którą ja jechałam. Kiedy okazało się, że miałam już wolną drogę, opuściłam skrzyżowanie i za skrzyżowaniem, znowu ujrzeliśmy rękę bez oznakowania („lizak”) wskazującą gdzie powinnam się zatrzymać. Kiedy zatrzymałam się i młody, wyglądający, jakby był jeszcze na szkółce policyjnej, policjant pojawił się przy moim samochodzie i usłyszeliśmy krzyk: „skąd panie jadą” i poproszę o dokumenty. Poprosiłam, żeby nie krzyczał na mnie i trochę poskutkowało. W efekcie próbował dać mi mandat 500 złotowy i 6 punktów karnych. Odpowiedziałam, że nie przyjmuję. Myśląc, że mnie przestraszy odpowiedział, że kieruje sprawę do sądu. Odpowiedziałam, że się zgadzam. W trakcie przesłuchania, na komendzie policji okazało się, że policjant pomylił miesiące zdarzenia. Zamiast grudnia, w zarzutach, wpisano wrzesień. Wnioskowałam wówczas o przesłuchanie moich trzech świadków. Po pewnym czasie otrzymałam wyrok zaoczny – mandat 100 zł. Okazało się, że jako świadek występował partner policjanta, który chciał dać mi mandat, a moi świadkowie w ogóle nie zostali przesłuchani. Początkowo chciałam apelować, ale kiedy zadzwoniłam do adwokata, to usłyszałam, że będzie bardzo ciężko uzyskać uniewinnienie całkowite, a wynajęcie adwokata będzie kosztowało mnie o wiele drożej niż wspomniane 100 zł. Dałam spokój. Czy mój przypadek nie jest potwierdzeniem, przynajmniej częściowym, tego co jest w artykule? Zresztą, niedawno, dowiedziałam się, co słyszą studenci prawa, którzy kończą studia: a teraz kochani zapomnijcie to co do tej pory się nauczyliście:!: Młody człowiek, który mi to powiedział był do niedawna studentem prawa.