Pewna kwestia dręczy mnie już od dawna. Zaznaczam, że temat jest kontrowersyjny, ale nie idzie mi o żadne "antypolskie" klimaty. Otóż w kilku źródłach doczytałem się bardzo niemiłych faktów na temat postępowania naszych rodaków wobec Żydów w czasie wojny. Takie relacje można znaleźć nie tylko u osławionego Grossa.
Np. Calek Perechodnik w "Spowiedzi" opisuje likwidacjÄ™ getta w Otwocku.
"Postaram się jeszcze scharakteryzować nastawienie Polaków do Żydów i w ogóle do akcji wytępienia Żydów. Nie ma najmniejszego sensu, żebym pisał o stanowisku motłochu wobec Żydów w owym czasie. Niższe sfery ludności miejskiej oraz chłopi z miejsca zorientowali się, skąd wiatr wieje. Zrozumieli, że nadarza im się okazja wzbogacenia się, jedyna możliwa okazja na przestrzeni wieków. Wolno rabować, kraść, zabijać ludzi i to zupełnie bezkarnie. Wznoszą ręce ku niebu, dziękując za tę łaskę, że dożyli takich dobrych czasów i każdy z hasłem na ustach "teraz albo nigdy" zabiera się do roboty. W naiwności ducha uważają, że kara ich nigdy za to nie spotka, wszak jest, znajduje się "redaktor odpowiedzialny". Niemcy, w razie czego wszystko i tak pójdzie na karb Niemców.
W każdym mieście, kiedy odbywała się akcja, całe getto bywało otoczone przez motłoch, który urządzał formalne polowanie na Żydów - według wszelkich prawideł sztuki myśliwskiej, z naganiaczami lub bez. Ilu Żydów w ten sposób zginęło? Niezliczona ilość, bo w najlepszym wypadku zabierali Żydom pieniądze i nie doprowadzali do żandarmerii, ale przecież to było i tak równoznaczne z wyrokiem śmierci. Co ma zrobić Żyd bez pieniędzy? Co najwyżej samemu dojść do żandarma i poprosić go o kulę. Sam widziałem i słyszałem z ust Polaków o takich wypadkach.
Nie podaję nazwisk, bo nie jest ważne, że nasz dozorca Jan Dębowski moc Żydów doprowadził i wydał w ręce żandarmerii po uprzednim obrabowaniu ich. Tłum, bezimienny tłum solidarnie w ten sposób postępował. Nie lepiej zachowywali się niektórzy konduktorzy, zwłaszcza na kolejce. Jak zauważyli Żyda w kolejce, jeden drugiemu komunikował: "złapałem ptaka", no a ptaka trzeba obskubać. Opowiadał mi o tym znajomy konduktor, człowiek o wyjątkowo nieskazitelnym charakterze i czystych rękach."
Mamy także relację Zygmunta Klukowskiego z okupowanej Zamojszczyzny.
"(13 IV 1942 ) Noc w Szczebrzeszynie przeszła spokojnie, lecz panika wśród Żydów jeszcze bardziej się wzmogła. Od rana oczekiwali lada godzina zjawienia się żandarmów i gestapowców. Znaczna część Żydów gdzieś znikła - wyszła za miasto lub ukryła się nie wiadomo gdzie. Niektórzy gorączkowo coś wynosili, załatwiali jakieś swoje pilne sprawy. Na miasto wyległy wszelkie szumowiny, zjawiło się sporo furmanek ze wsi i wszystko to niemal cały dzień stało w oczekiwaniu, kiedy można będzie przystąpić do rabunku. Z różnych stron dochodzą wiadomości o skandalicznym zachowaniu się części ludności polskiej i rabowaniu opuszczonych żydowskich mieszkań. Pod tym względem miasteczko nasze z pewnością nie będzie w tyle.
(9 V) Dzisiaj o świcie niektórzy Żydzi zaczęli uciekać z miasta, inni stali na drogach i zatrzymywali ich żeby nie ściągnąć na siebie jeszcze większego nieszczęścia... Zachowanie się pewnej części ludności polskiej pozostawiało wiele do życzenia. Śmiano się, żartowano, wielu łazików poszło na tzw. "zatyły" czyli do dzielnicy żydowskiej, wypatrując czy nie uda się czegoś rabować w opuszczonych domach.
(22 X) Obcy żandarmi i SS-owcy wyjechali wczoraj. Dzisiaj działają nasi żandarmi i granatowi policjanci, którym kazano zabijać na miejscu każdego złapanego Żyda. Rozkaz ten wykonują bardzo gorliwie...W ogóle ludność polska nie zachowywała się poprawnie. Niektórzy brali bardzo czynny udział w tropieniu i wynajdywaniu Żydów. Wskazywali gdzie są ukryci Żydzi, chłopcy uganiali się nawet za małymi dziećmi żydowskimi, które policjanci zabijali na oczach wszystkich.
(23 X) Tymczasem w Szczebrzeszynie działało gestapo przy pomocy miejscowych żandarmów, granatowych policjantów i przy czynnym udziale niektórych obywateli miasta. Popisywał się też młody policjant z Sułowa, Matysiak. Woźny Skórzak nie mając karabinu ani rewolweru, siekierą rąbał głowy wyciąganych z kryjówek Żydów. Inni cywile z amatorstwa też gorliwie pomagali, wyszukiwali Żydów, pędzili ich do magistratu lub na posterunek, bili, kopali itp.
(26 X) Wczoraj, w niedzielę, przez cały dzień nieliczni cywile wyłapywali Żydów i odprowadzali ich do aresztu przy magistracie...I w dalszym ciągu tropiono wszędzie Żydów. Widziałem, jak w pobliżu szpitala, w zabudowaniach znanych powroźników Dymów, wynaleziono i wyprowadzono 50 Żydów. Liczyliśmy, gdy pędzono ich do aresztu. Tłum gawiedzi stał i przyglądał się. Niektórzy "z amatorstwa" pomagali: rozbijali dachy i ściany szukając Żydów, a potem bili ich pałkami...Ludność z otwieranych żydowskich domów rozchwytuje wszystko, co jest pod ręką, ludzie bezwstydnie dźwigają całe toboły z nędznym, żydowskim dobytkiem lub towarem z małych sklepików.
(26 XI) Chłopi w obawie przed represjami wyłapują Żydów po wsiach i przywożą do miasta albo nieraz wprost na miejscu zabijają. W ogóle w stosunku do Żydów zapanowało jakieś dziwne zezwierzęcenie. Jakaś psychoza ogarnęła ludzi, którzy za przykładem Niemców często nie widzą w Żydzie człowieka, lecz uważają go za jakieś szkodliwe zwierzę, które należy tępić wszelkimi sposobami, podobnie jak wściekłe psy, szczury itd."
W świetle tych relacji interesuje mnie kwestia jak odbywała się likwidacja getta żydowskiego w NDM? Jak zachowywała się polska ludność?