Za kropienie cudów różnorakich np. naprzeciwkościelnego parku i dotknięcie świętą kroplą kibla z promu Enterprise Kościół sp. z bardzo o.o. wystawia przenajsłodszy rachunek. Pomijając więc tych, którym ból zgruchotanych rzepek przeszkadza w logicznym myśleniu, reszty nie powinno to dziwić.
W kalendarium dostępnym na stronie parafii historia świętego wyłudzenia zaczyna się niemrawo, mdło jak w filmie Zanussiego, z kulturą godną dworu Windsorów, zdaniem "oficjalne rozpoczęcie wymiany korespondencji z Agencją Mienia Wojskowego w celu pozyskania działki pod kościół", by po roku kościelny niedźwiedź zdziwiony brakiem jedynie słusznej reakcji zawarczał: "w dalszym ciągu istnieje problem z pozyskaniem działki pod nowy kościół od Agencji Mienia Wojskowego".
Kończy się ta parafialna historia z pozoru niewinnie, bo wpisem "w dalszym ciągu nie ma zgody Agencji Mienia Wojskowego na przekazanie działki pod kościół" i wygląda na poddanie się, zniechęcenie.
Czy to tylko fałszywy manewr, uśpienie przeciwnika, i czy nagle cała potęga świętej instytucji skierowała się ku miastu, i niczym radziecki lodołamacz w starciu z krowią szczyną poddaną ostatnim marcowym przymrozkom, skruszyła opór i wreszcie otworzyła skarbiec? Ciekaw jestem, chociaż złudzeń nie mam.